Jak konflikt w Ukrainie wpływa na nasz rynek mieszkaniowy
Czy inwazja na Ukrainę wywarła wpływ na decyzje zakupowe nabywców mieszkań? Czy są opóźnienia w realizacji projektów mieszkaniowych? Czy pojawiły się trudności z pracownikami na budowach lub terminami dostaw materiałów budowlanych? Sondę opracował serwis nieruchomości dompress.pl
Tomasz Kaleta, dyrektor Departamentu Sprzedaży Develia S.A.
Po wybuchu konfliktu w Ukrainie duża część pracowników z tego
kraju udała się w kierunku przejść granicznych, by pomóc swoim rodzinom w
ewakuacji do Polski. Spodziewamy się jednak, że grupa ta będzie stopniowo
wracać do pracy. W naszych inwestycjach utrzymujemy pełne załogi i nie
przewidujemy opóźnień z tego tytułu.
Większym wyzwaniem dla branży mogą być terminowe dostawy stali,
miedzi, cementu i kruszyw do produkcji betonu, które Polska importowała w
dużych ilościach z Rosji, Białorusi i Ukrainy. W tej chwili trudno oszacować,
jakie znaczenie ten problem będzie miał
dla rynku nieruchomości. Można się jednak spodziewać, że w przypadku niektórych
realizacji może dojść do przesunięć terminów ich ukończenia.
Jeśli chodzi o nabywców, wojna w Ukrainie ma wpływ na ich decyzje
zakupowe. W pierwszych tygodniach marca odnotowaliśmy w naszych biurach
sprzedaży nawet o 50 proc. mniej zapytań. Obecnie sytuacja wraca do normy, a
zainteresowanie klientów jest na poziomie sprzed 24 lutego br. W kolejnych miesiącach spodziewamy się, że
większy wpływ na nastroje konsumenckie w sektorze mieszkaniowym będą miały
rosnące stopy procentowe oraz nowa rekomendacja Komisji Nadzoru Finansowego,
nakazująca bankom, aby do analizy zdolności kredytowej klientów przyjmowały
oprocentowanie powiększone o 5 proc.
Zuzanna Należyta, dyrektor ds. handlowych w Eco Classic
Z naszych obserwacji wynika, że na wahania popytu większy wpływ
miał Polski Ład, wzrost stóp procentowych i obniżenie zdolności kredytowej niż
wojna w Ukrainie.
W pierwszych tygodniach roku okazało się że w związku ze zmianami
podatkowymi realne zarobki klientów są niższe. Osoby, które sprawdzały zdolność
kredytową pod koniec 2021 roku, decydując się na zakup już w 2022 roku, były niemiło
zaskoczone niższą zdolnością kredytową wyliczaną przez banki.
Oczywiście w pierwszych dniach wojny zaobserwowaliśmy duże obawy
klientów przed podejmowaniem decyzji o zakupie mieszkań. Mieliśmy też przypadki
rezygnacji z zakupu np. przez osoby, które biznesowo były związane z Ukrainą lub
Rosją. W tej chwili w jakimś stopniu rynek zaakceptował fakt toczącej się za
naszą granicą wojny i od strony popytowej nie widzimy większego wpływu.
Od strony podażowej natomiast wojna w Ukrainie z pewnością będzie
miała wpływ na nasz rynek. Mieliśmy sygnały od podwykonawców, że część ukraińskich
pracowników wróciła do kraju walczyć. Na ten moment jednak nie wpływa to na
opóźnienia prac. Być może wpłynie to jednak na koszty realizacji przyszłych
budów ze względu na mniejszą dostępność
wykwalifikowanych pracowników.
Zbigniew Juroszek, prezes zarządu Atal S.A.
Wojna
w Ukrainie wydłuża proces decyzyjny nabywców. Podobnie wyglądało to na początku
pandemii. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak rozwinie się sytuacja w
związku z atakiem Rosji na Ukrainę. Oddziałuje to również na nas. Na naszych
budowach pracowało bardzo dużo pracowników z Ukrainy, którzy musieli wrócić do
kraju. Nastąpiła redukcja o 10-15 proc. załogi Ukraińców. Ta skala odpływu nie
jest jednak tak duża, żeby skutkowała brakiem możliwości wykonania zdań. W
ciągu ostatnich lat grupy podwykonawców zmodyfikowały się w ten sposób, że
częściowo składają się z Polaków, a częściowo Ukraińców. Nie mamy już sytuacji,
że cała firma podwykonawcy czy cały zespół składa się z pracowników z Ukrainy.
Obecnie we wszystkich miastach, w których działa Atal, wakaty są uzupełniane od
razu pracownikami z Polski.
Eyal Keltsh,
wiceprezes zarządu Grupy Robyg
W pierwszych miesiącach 2022 roku
mieliśmy wiele wydarzeń w Europie i w Polsce. Istotny wpływ na rynek miała
wojna na Ukrainie, napływ uchodźców, a także nowe przepisy podatkowe. Sprzedaż
mieszkań w pierwszym kwartale była trudniejsza. Wysoki poziom niepewności,
wynikający z wprowadzenia nowych przepisów podatkowych, wzrostu stóp
procentowych i wyższej inflacji, a także nowych regulacji zdolności kredytowej
banków doprowadził do presji wśród klientów w zakresie ich możliwości uzyskania
finansowania i ich sytuacji finansowej.
Wojna między Rosją a Ukrainą i
wywołany przez nią kryzys humanitarny oraz uchodźczy również przyczyniły się do
niepewności i strachu ludzi. Dodatkowymi wyzwaniami są szybki wzrost kosztów
budowy, niedobór materiałów budowlanych, ogólny wzrost cen, niska dostępność
gruntów pod budowę w dużych miastach, co prowadzi do niedoboru mieszkań i wzrostu
cen.
Andrzej Gutowski, wiceprezes,
dyrektor sprzedaży Ronson Development
Branża deweloperska mierzy się
dzisiaj kilkoma wyzwaniami. Są wśród nich rosnące ceny wykonawstwa i odpływ
pracowników firm budowlanych. Niepewność cenowa i zawirowania na rynku
materiałów sprawiają, że generalni wykonawcy renegocjują terminy zakończenia
budów i kwestie dopłat. To wszystko wpływa na koszty działalności deweloperów i
będzie miało przełożenie na wzrost cen
mieszkań. Z punktu widzenia klientów natomiast ewentualne zmiany terminów oddania
projektów nie powinny być odczuwalne.
Sytuacja w Ukrainie nie
powstrzymuje już klientów przed zakupem mieszkania. Na wstrzemięźliwość
kupujących większy wpływ mają dzisiaj rosnące stopy procentowe i ich
przełożenie na zdolność kredytową i koszt samego kredytu.
Cezary
Grabowski, dyrektor sprzedaży i marketingu Bouygues Immobilier Polska
W pierwszych tygodniach po wybuchu wojny rynek
nieruchomości nieco zwolnił. Teraz obserwujemy powrót zainteresowania
kupujących do poziomu sprzed rosyjskiej inwazji. Wydaje się, że wojna nie
spowodowała więc zmian, jeśli chodzi o decyzje zakupowe, a jedynie czasowe ich
zawieszenie i to też tylko w ograniczonym zakresie.
Widać już jednak, że wojna w Ukrainie odbije
się na całej gospodarce, choćby poprzez wzrost cen paliw i materiałów
budowlanych. Warunki działania stały się na pewno mniej stabilne i dotyczy to
również branży deweloperskiej. Dziś trudno jednak prognozować, jak rozwinie się
sytuacja geopolityczna i makroekonomiczna nawet w najbliższych miesiącach.
Jeśli chodzi o realizację projektów, to
dynamiczne zmiany na rynku stanowią oczywiście wyzwanie. Trzeba zdawać sobie
sprawę, że przygotowanie i finalizacja inwestycji mieszkaniowych to długotrwały
proces, liczony w latach, nie w miesiącach. Dysponujemy jednak zapleczem
pozwalającym na realizację inwestycji również w tak zmiennych warunkach.
Teresa Witkowska, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu Napollo
Residential
Generalni wykonawcy realizujący dla nas inwestycje nie informują obecnie, aby
braki personelu na budowach były znaczne. Inaczej wygląda jednak kwestia dostaw
materiałów budowlanych. Tu wiemy, że pojawiają się problemy z terminowością.
Nasi wykonawcy starają się jednak na bieżąco rozwiązywać te kwestie. Przez
ostatni miesiąc obserwowaliśmy pewne spowolnienie procesu decyzyjnego klientów.
Było ono związane nie tylko z wojną w Ukrainie, ale przede wszystkim z
czynnikami, takimi jak inflacja czy wzrost stóp procentowych. Dotyczyło to
głównie klientów kredytowych w segmencie popularnych. Trzeba jednak podkreślić,
że zainteresowanie mieszkaniami jest nadal duże i klienci są chętni, aby
inwestować.
Marcin Żurek, dyrektor działu inwestycji w Nickel
Development
Najbardziej
widocznym dla konsumenta efektem wojny w Ukrainie jest dalszy wzrost cen
nieruchomości związany z kosztem wytworzenia inwestycji. Mam tu na myśli
przerwane łańcuchy dostaw z Rosji, Białorusi i objętej działaniami zbrojnymi
Ukrainy. Trzeba sobie natomiast zdawać sprawę z tego, że to nie jedyna
przyczyna rosnących cen, ale kolejny z czynników, które mają na to wpływ.
Jakkolwiek paradoksalnie by to nie brzmiało, wojna zwiększyła popyt na
mieszkania. Wprawdzie kupujący na własne potrzeby stali się ostrożniejsi, ale
za to inwestorzy widząc rosnący popyt na najem, zwiększyli swoją aktywność.
Mogą mieć rację analitycy, którzy twierdzą, że uciekający przed wojną Ukraińcy,
ale także Rosjanie i Białorusini, którzy nie godzą się żyć w kraju agresora
przyjeżdżają do Polski i zasilają rynek najmu. Do tego grona dołączają Polacy,
którzy z powodu trudniejszego dostępu do kredytowania z powodu kolejnych
podwyżek stóp procentowych i utraty zdolności kredytowej również wybiorą najem
zamiast zakupu.
Na
budowach, które prowadzimy nie ma problemu z opóźnieniami, ponieważ braki
kadrowe związane z powrotem do kraju pracowników z Ukrainy udaje nam się na
bieżąco uzupełniać. Jeśli chodzi o dostawy materiałów, mamy je zabezpieczone i
na chwilę obecną nic nie wskazuje na to, aby miało to wpływ na terminy
przewidziane harmonogramami budowy.
Joanna Janowicz, dyrektor
zarządzająca w firmie Constructa Plus
Wojna w Ukrainie wpłynęła na sprzedaż
i decyzje klientów, choć jak często podkreślam, nie jest to jedyny czynnik,
który ma wpływ na to, co dzieje się aktualnie na rynku mieszkaniowym. Bez
wątpienia trzeba jednak powiązać z nią mocne wstrzymanie decyzji po stronie
nabywców w pierwszych dwóch tygodniach od rosyjskiej agresji. Po tym okresie
nastąpiło odbicie rynku, ale zainteresowanie klientów nie powróciło do stanu
sprzed wojny. Naszym zdaniem nie ma to jednak związku z wojną, tylko kolejnymi
decyzjami Rady Polityki Pieniężnej o podniesieniu stóp procentowych.
Według naszych obserwacji wojna
wywołała więcej trudności po stronie produkcyjnej. Szacujemy, że między 20
proc. a 30 proc. Ukraińców pracujących na budowach wróciło do ojczyzny walczyć
z najeźdźcą. To przekłada się na 10-15 proc. osób łącznie zatrudnionych na
budowach. Staramy się na bieżąco uzupełniać te braki, co jest nie lada
wyzwaniem i wiemy, że w związku z tymi trudnościami będziemy musieli zmierzyć
się z koniecznością wydłużenia terminów zapisanych w początkowych
harmonogramach prac. Do tego dochodzą również utrudnienia w dostawcach
materiałów budowlanych. Szczególnie mam tu na myśli stal i beton, importowane
zarówno z Ukrainy, jak i z Rosji, a także białoruskie drewno. Należy zdawać
sobie sprawę z tego, że w połowie marca Unia Europejska wydała zakaz importu
rosyjskiej stali, której zaopatrzenie pokrywało 10 proc. potrzeb produkcyjnych
w Polsce. Na to wszystko jednak nakłada się zwiększony popyt na mieszkania do
wynajęcia. Według danych, które posiadamy, koszty dla najemców podrożały w
Poznaniu o 22 proc., a w innych miastach
nawet więcej, licząc od początku wojny. Należy więc w dalszej kolejności
spodziewać się przypływu inwestorów skłonnych kupować z myślą o późniejszym
wynajmie. W tym gronie z pewnością znajdą się fundusze inwestycyjne, zarówno z
Polski, jak i z zagranicy.
Mariola Żak, dyrektor sprzedaży i marketingu w Aurec Home
Wojna w Ukrainie oddziałuje na
kondycję polskiego rynku mieszkaniowego w sposób zauważalny. W bardzo krótkim
czasie wzrosły ceny surowców na rynkach światowych, głównie ropy, gazu i
metali. Pojawił się problem z dostępnością materiałów budowlanych ze wschodu i
bardzo wysokie koszty ich transportu. Choć trzeba mieć świadomość tego, że
jeszcze przed wybuchem konfliktu ceny materiałów były bardzo niestabilne.
Niektóre produkty drożały w krótkim czasie nawet o kilkadziesiąt procent.
Ponadto, w związku z działaniami wojennymi wielu Ukraińców pracujących w Polsce wróciło do ojczyzny, a warto wiedzieć, że stanowią oni około 60 proc. wszystkich pracowników w polskich firmach budowlanych. Szacuje się, że od początku agresji Rosji na Ukrainę polskie budowy opuściło nawet 20–30 proc. ukraińskich pracowników. A to skutkuje znaczącymi brakami personalnymi.
Na decyzje zakupowe klientów wpływa wyraźnie z kolei podwyżka stóp procentowych, której zmiany bezpośrednio przekładają się na wysokość rat kredytów z oprocentowaniem zmiennym, a te stanowią w Polsce około 98 proc. wszystkich kredytów hipotecznych. W efekcie podwyżek miesięczne raty kredytu wzrosły nawet o kilkaset złotych. Ostatnia podwyżka była spektakularna i wyraźnie wyższa niż spodziewał się rynek. Wyższe raty oznaczają niższą zdolność kredytową, co powoduje, że część zainteresowanych zrezygnuje lub odkłada w czasie decyzję o nabyciu mieszkania. Inni wstrzymają się z obawy o to, jak wysoko w przyszłości poszybuje oprocentowanie kredytów hipotecznych.
Adam Urbański, dyrektor Sprzedaży w TDJ
Rynek mieszkaniowy
odczuł skutki konfliktu toczącego się za naszą wschodnią granicą, zarówno po
stronie realizacji budów jak i popytu na nowe mieszkania. Szacuje się, że od
początku prowadzenia działań zbrojnych polskie budowy opuściło od 20-30 proc.
pracowników pochodzących z Ukrainy, którzy od kilku lat są znaczącą grupą
pracowników zatrudnioną w polskim sektorze budowlanym. Obecnie inwestorzy
borykają się nie tylko z niedoborem siły roboczej ale również dostaw - duża
część chociażby stali wykorzystywana w polskim budownictwie była importowana z
ukraińskich hut, które w obecnym czasie nie prowadzą produkcji. Te dwa czynniki
mogą powodować wydłużenia terminów realizacji inwestycji, chociaż w TDJ Estate
na ten moment wszystkie projekty prowadzone są zgodnie z harmonogramem.
Kolejną
kwestią, której bezpośrednim powodem jest sytuacja na Ukrainie jest niepewność
nabywców. Rosnące stopy procentowe, coraz większe trudności w uzyskaniu
pozytywnej decyzji dotyczącej przyznania kredytu mieszkaniowego ale również zwyczajna
ludzka ostrożność i zachowawczość w bardzo niepewnych czasach negatywnie
wpływają na decyzje klientów związane z zakupem nowego „M”, część klientów
wstrzymuje się z podjęciem decyzji podobnie jak to miało miejsce na początku
wybuchu pierwszej fali pandemii.
Bartłomiej Mandryga, kierownik działu sprzedaży i
marketingu PCG S.A.
Konflikt
w Ukrainie ma oczywiście wpływ na rynek mieszkaniowy. Wszyscy możemy obserwować
duże zainteresowanie wynajmem mieszkań spowodowane w dużej mierze napływem
uchodźców do Polski, a co za tym idzie, inwestorzy chętniej podejmują decyzje o
zakupie lokalu pod wynajem.
Jeżeli
chodzi o sytuację związaną z budową inwestycji, nie mieliśmy większych
problemów z odpływem pracowników ukraińskich. Odnotowaliśmy pojedyncze
przypadki wyjazdów, ale częściej był to wyjazd po rodzinę i powrót do pracy po
kilku dniach niż rezygnacja z zatrudnienia. Nie spowodowało to opóźnień w
realizacji osiedli. Największe opóźnienia dostrzegamy na polu dostaw, z którymi
jeszcze przed agresją Rosji na Ukrainę były spore kłopoty. Obecnie ceny
materiałów budowalnych szybują w górę z dnia na dzień, trudny do przewidzenia
jest ostateczny koszt kupowanego surowca do momentu dostarczenia go na budowę.
Na ten moment prowadzimy jednak nasze inwestycje zgodnie z harmonogramami,
ponieważ mieliśmy zakontraktowane lub zmagazynowane zapasy z wyprzedzeniem.
W
ciągu pierwszych dwóch tygodni od ataku na Ukrainę rzeczywiście zauważyliśmy
spowolnienie rynku, zapytania od klientów pojawiały się sporadycznie. Jednak z
czasem ludzie oswoili się z sytuacją i osoby zdecydowane już wcześniej na zakup
wracają do poszukiwań lokali.
Agata
Zambrzycka, dyrektor ds. Relacji z Klientem w Aria Development
W
następstwie wojny zostały zerwane niektóre łańcuchy dostaw materiałów z rynków
wschodnich oraz część pracowników wróciła na Ukrainę. Nie ma to jednak wpływu
na nasze budowy, które realizowane są zgodnie z harmonogramem. Mieszkania są
podstawowym towarem, niezbędnym do ludzkiej egzystencji. Na rynku wciąż brakuje
3 mln mieszkań, więc nie spodziewamy się znacznego spadku popytu. Obecnie
proces decyzyjny nabywców jest dłuższy niż kiedyś. Klienci obawiają się
pogorszenia sytuacji gospodarczej i politycznej, a banki wydłużyły terminy
weryfikacji wniosków kredytowych.
Sebastian
Barandziak, prezes zarządu Dekpol Deweloper
Wojna w Ukrainie mocno wpływa
na rynek mieszkaniowy. Obecnej sytuacji towarzyszy niepewność. Rzeczywistość
wokół nas jest dynamiczna i nieprzewidywalna. Przekłada się to na osłabienie
sprzedaży na rynku pierwotnym, co jest bezpośrednio związane z nagłym
przeniesieniem uwagi na sytuację w Ukrainie. Wielu klientów wstrzymuje się z
zakupem, aby zobaczyć, co przyniesie przyszłość. Bardzo duża cześć mieszkań w ostatnim czasie
zniknęła z rynku najmu. Sprzedaż nowych
projektów nieco wyhamowała, a budownictwo musi się zmierzyć z gwałtownym
odpływem pracowników z Ukrainy.
Jednocześnie rosnące koszty kredytu oznaczają dla części osób zmniejszenie zdolności kredytowej i ograniczenie dostępu do zewnętrznego finansowania. Poza tym, mieszkania systematycznie drożeją. Mamy do czynienia z kolejnym skokiem cen materiałów budowlanych, który rozpoczął się wraz z wojną w Ukrainie. Po kilku miesiącach nieustannych zwyżek i windowania cen większość materiałów budowlanych jest na poziomie o około 30 proc. wyższym niż w 2020 roku. W lutym br. nastąpiła stabilizacja i gdyby nie wojna ceny rosłyby jedynie w relacji do inflacji. Widzimy jednak oznaki powolnego odbudowywania się popytu. Klienci zdają sobie sprawę, że ceny mieszkań nie spadną, a inwestycja w nieruchomości pozostaje jedną z najlepszych form ochrony kapitału.
Marcin
Michalec, CEO Okam
Wojna w Ukrainie może powstrzymać
czasowo niektórych inwestorów indywidualnych oraz instytucjonalnych polskich i
zagranicznych od realizacji inwestycji w naszym kraju, w tym
od lokowania kapitału w nieruchomości. Może również dojść do wstrzymania lub
odłożenia
w czasie części planowanych przez inwestorów projektów mieszkaniowych z uwagi
choćby na braki lub opóźnienia w dostawie wybranych materiałów budowlanych czy
właśnie to, co nazwałbym “niepewnością rynkową”. Podwykonawcy, z którymi
współpracujemy, nie sygnalizują w tym momencie znaczących trudności kadrowych
czy w kwestii dostępności materiałów budowlanych. Na razie w naszych
inwestycjach nie odnotowujemy żadnych opóźnień w postępach prac.
Sytuacja na świecie jest jednak jak
wiadomo dynamiczna i sektor budowlany może już wkrótce zmagać się ze
wspomnianymi wyzwaniami, co może naturalnie skutkować opóźnieniami w realizacji
inwestycji. W konsekwencji, z jednej strony może zostać oddanych do użytku
mniej mieszkań niż było to zakładane na ten czy przyszły rok, z drugiej zaś
może przełożyć się to na wzrost kosztów realizacji inwestycji, a tym samym
wpłynąć na cenę końcową metra kwadratowego nowych lokali.
Jednocześnie na uwadze należy mieć
to, że popyt na mieszkania na naszym rynku od dłuższego czasu przewyższał
podaż. Widoczne było to przede wszystkim w największych miastach. Dodatkowo
popyt w ostatnim czasie został również w pewnym stopniu wyhamowany przez wyższe
stopy procentowe czy inflację. Część osób chętnych na zakup własnego M
wstrzymywała się z tą decyzją albo miała problem z uzyskaniem kredytu
hipotecznego. W perspektywie spodziewamy się dalszego wzrostu zainteresowania
lokalami, nie tylko na najem, ale także zakup wśród obywateli Ukrainy, którzy
zdecydują się związać z naszym krajem na dłużej.
Komentarze
Prześlij komentarz